środa, 25 lutego 2015

Rozdział 6

- Czy ciebie do końca pogrzało?! - krzyknęłam do niego.
- Nie zbyt, Księżniczko. Mówiłem, że poprawimy twój gust muzyczny - wzruszył ramionami, uroczo się przy tym uśmiechając. Chwila. Stop. To nie było urocze. To było irytujące. Tak, genialne określenie.
- Ja na mój gust nie narzekam, więc ty tym bardziej powinieneś dać mi święty spokój - wyrzuciłam ręce w górę, w geście oburzenia. Chłopak zaczął się śmiać jak opętany - co ciebie tak bawi?
- Ty i twoje reakcje, poza tym, jak się denerwujesz, to uroczo marszczysz nos.
- Wcale, że nie - oburzyłam się.
- Taa jasne, a teraz rusz się i chodź tutaj. Nie będę tak sterczał aż jaśnie pani zechce mnie zaszczycić swoją obecnością.
- Nigdzie nie idę - odeszłam od okna i usiadłam na podłodze, opierając się plecami o łóżko. Przymknęłam oczy i zaczęłam rytmicznie uderzać palcami o białe drewno, na którym siedziałam. Nagle czyjeś ręce obwinęły się wokół mojej talii i zostałam uniesiona do góry. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć.
- Puść mnie, cholera no.
- Nie - odpowiedział lakonicznie. Jak ten chłopak doprowadza mnie do szału. Jest po prostu niemożliwy. Współczuję jego rodzinie, znajomym, dziewczynie. Właśnie, ciekawe czy ma dziewczynę. Uh, o czym ty myślisz Jasmine? Jesteś idiotką, a on ci się podoba. Głosik ma rację w tym pierwszym, ale drugim wcale. Tak, tak, okłamuj samą siebie dalej. Szliśmy, a raczej od szedł, ponieważ ja zostałam przerzucona przez ramię i tak zwisam, w nieznanym mi kierunku.
- Daleko jeszcze? - mruknęłam, uderzając pięściami o jego plecy.
- Zaczyna się - mogę się założyć, że przewrócił oczami - jeszcze trochę.
- Wiesz, że umiem chodzić sama, prawda? - zironizowałam, a blondyn się roześmiał.
- Wolę cię nieść, bo jeszcze uciekniesz i tyle będzie z mojej dobroci.
- Nie potrzebuję jej, jakbyś nie zauważył.
 Dla zabicia czasu, rozglądałam się po okolicy, przez, którą przechodziliśmy. Jedna z biedniejszych dzielnic Londynu, ale widocznie coś musiało się tam znajdować skoro Ross mnie tu przyprowadził. Ludzie wyglądali zza zabrudzonych zasłon na ulicę, gdzie biegały umorusane dzieci. Gdzieniegdzie widziałam ludzi na oko, będących w moim wieku. Nie wiem czy byłabym w stanie tu mieszkać.
 Po pewnym czasie doszliśmy do jakiegoś magazynu i wreszcie stanęłam na ziemi. Blondyn trącił mnie w ramię i ruszyliśmy do środka. Z wewnątrz budynku wydobywała się muzyka. Bardzo wpadała w ucho i od razu zaczęłam jej melodię.
- Save Rock And Roll.
- Hmm?
- To tytuł tej piosenki - uśmiechnął się ciepło - skoro ona ci się podoba, to z twoim gustem nie jest tak źle jak mi się wydawało.
- Mój gust, a zwłaszcza muzyczny jest bardzo dobry.
- Więc czego słuchasz na co dzień - objął mnie ramieniem, przez co spiorunowałam go wzrokiem. Nadal mnie obejmował, czyli to go nie zraziło.
- Bach, Mozart... - zaczęłam wymieniać, jednak nie było mi dane skończyć.
- Zamilcz beznadziejna istoto - roześmiał się - ich się wymieni na coś znacznie lepszego - puścił mi "perskie" oczko. Podeszliśmy do wielkich drzwi, prowadzących do środka budynku. Chłopak otworzył przede mną drzwi i mruknął coś w rodzaju "panie przodem". Wewnątrz była masa ludzi. Wszystko było takie młodzieżowe, radosne, po prostu zero jakiejkolwiek powagi, tak jakby to słowo w ogóle dla nich nie istniało. Ta atmosfera była genialna. W niektórych miejscach stały kanapy, na których siedziały grupki nastolatków, co chwilę wybuchających śmiechem.  Budynek miał kilka pięter, na każdym się coś znajdowało. To był zwykły magazyn przerobiony przez kilkunastu nastolatków. Pomysłowe.
- Ilu was tutaj jest.
- Dwustu jak nie więcej - wzruszył ramionami, idąc przed siebie.
- Robi wrażenie.
- Jak się tutaj mieszka na co dzień, przestaje robić jakiekolwiek wrażenie. Uznaje to jako codzienność, tak samo jak moje rodzeństwo czy przyjaciele.
- Fajne mieszkanko. Bardzo przestrzenne - zaśmiałam się, a Ross mi zawtórował. Weszliśmy na pierwsze piętro, gdzie skręciliśmy do jakiegoś bocznego pokoiku. Wyglądało na sypialnie chłopaka. Na środku wielkie, dwuosobowe łóżko pokryte jaskrawożółtą pościelą, w rogu szafa i obok biurko, na których stał włączony laptop. Blondyn podszedł do stołu i wyciągnął coś z jednej z półek, po czym odwrócił się w moją stronę. Z uśmiechem wręczył mi niewielkie pudełko.
- Rozpakuj jak wrócisz do domu i masz go koniecznie użyć - rozkazał, na co ja skinęłam głową.
- Dziękuję, ale chciałabym już wrócić, bo będę mieć jeszcze większe kłopoty niż teraz.
- Jasne, odprowadzę cię - odparł szybko.
***
- Mam nadzieję, że to ci się spodoba - powiedział, szeroko się uśmiechając.
- Zobaczymy, na pewno ci powiem jak to oceniam - uniosłam pakunek do góry.
- Więc do zobaczenia, belle - cmoknął mnie przelotnie w policzek i odszedł. Stałam w osłupieniu. Czy to miało miejsce? A może to tylko sen i moja podświadomość tylko płata mi figle. Na podjeździe nie było auta mamy, czyli jeszcze nie wróciła. Moje szczęście. Weszłam do środka i pognałam do mojego pokoju. Chwyciłam leżący na łóżku telefon i odblokowałam. Wyświetliło mi trzy nieodebrane połączenia i dwie wiadomości od Carter'a oraz jedna wiadomość od Lucy. Najpierw otworzyłam sms'a od blondynki.
 
Od: Fray  18:26
 Dziewczyno odbierz od Carter'a, bo mnie tutaj zabije tymi wiadomościami, że się do niego nie odzywasz O.O
 
 Zaśmiałam się do siebie i szybko odpisałam.
 
Do: Fray  19:49
 Wybacz, wyszłam z domu i nie wzięłam telefonu. Już do niego dzwonię ;)
 
Od: Fray  19:50
 Niegrzeczna dziewczynka wyszła bez pozwolenia mamusi. Moja krew ;) no dzwoń do swojego kochasia bo nie wytrzymam nerwowo
 
 Wybrałam numer do chłopaka i czekałam aż odbierze. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci. Czwarty. W słuchawce usłyszałam jego głos, z którego wnioskowałam, że był zaspany.
- Hej Piękna.
- Cześć. Uhh, przepraszam, że nie odbierałam, ale wyszłam z domu i zostawiłam telefon.
- W porządku. Chciałabyś jutro wyskoczyć do kina czy coś?
- Mam szlaban.
- Ale to mi w niczym nie przeszkadza. Będę u ciebie około 19:00. Do zobaczenia.
- Wy mnie zdemoralizujecie. Pa.
 
 Wszyscy chcą coś we mnie zmienić, może to dobre rozwiązanie.
 
***
Ten rozdział jest taki teoretycznie o niczym, przejściowy
co nie oznacza, że macie nie komentować, wręcz przeciwnie
KOMENTUJCIE, WSZYSCY KTÓRZY TO PRZECZYTAJĄ
także to na tyle miśki
do zobaczenia wkrótce!
Ps. Dołączajcie także do obserwatorów bloga ;)
 
Gossip Girl


sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 5

Uwaga rozdział będzie miał najbardziej ambitne rozpoczęcie jakie dotychczas widzieliście.
 
  Smętnie dłubałam frytką w ketchupie, podpierając brodę ręką. Siedziałam przy stoliku sama jak palec. Moi przyjaciele zniknęli gdzieś po biologii i nie widziałam gdzie poszli. Z resztą, pewnie nawet gdyby nie pobiegli gdzieś, nadal bym w samotności maltretowała tego głupiego ziemniaka. Czego ty się spodziewałaś, co? Że rzucą ci się w ramiona i będą całować po rękach? Moja własna podświadomość mnie dobija. Co za idiotyzm. A jakie prawdziwe. W porządku, zrozumiałam już samą siebie. Rozglądałam się po stołówce, przypatrując się dokładniej co niektórym osobom. Nie było w nich nic specjalnego. Kujon. Kapitan szkolnej drużyny. Jakaś sztuczna lala. Wszystko było takie zwyczajne. Telefon leżący obok mnie na stole zawibrował, a jego ekran się rozświetlił, oznajmiając nową wiadomość. Chwyciłam urządzenie i odblokowałam. Spodziewałam się kto do mnie napisał. I się nie pomyliłam.

Od: Dupek    10:07
 Znowu mnie ranisz swoimi słowami, Księżniczko. Dlaczego ja ci nadal wybaczam? Ach no tak, trzeba poprawić twój gust muzyczny :-)

 Prychnęłam pod nosem, czytając wiadomość. Co za kretyn.

Do: Dupek   10:08
 Skąd ty w ogóle masz mój numer, dupku?

Od: Dupek   10:08
 Istnieje taka magiczna rzecz nazywana książką telefoniczną. Słyszała Księżniczka o takim czymś?

Do: Dupek   10:09
 Oczywiście, że słyszałam...

 I na tym zakończyła się nasza rozmowa, ponieważ chłopak już nie odpisał. No trudno. Nie będę za nim tęsknić. Wrzuciłam zmaltretowaną frytkę do opakowania z resztą jedzenia i wyrzuciłam do kosza stojącego nieopodal. Zgarnęłam z blatu mojego IPhone'a i puszkę z jakimś sokiem, po czym ruszyłam w stronę wyjścia ze stołówki. W międzyczasie zaczął dzwonić dzwonek na lekcje. Zajęcia muzyczne. Wreszcie coś dla mnie. Pobiegłam do klasy, wpadając po drodze na kilka osób. W pomieszczeniu, wszyscy z grupy już byli obecni. Przyszłam ostatnia, niezła odmiana. Przy fortepianie siedziała Lucy, a obok niej, na podłodze Carter z gitarą akustyczną na kolanach. Usiadłam obok bruneta ze spuszczoną głową, nic nie mówiąc. Fray dalej wygrywała jakąś spokojną melodię na fortepianie, nucąc coś pod nosem, a Evans po prostu obserwował jej ruchy.
- Gdzie zniknęliście? - zapytałam cicho. Brawo Jasmine, miałaś ich przeprosić.
- Cały czas byliśmy tutaj - prychnął brunet. Zabolało. Był oschły w stosunku do mnie jak nigdy.
- Przepraszam, to nie powinno tak wyjść. Zachowałam się jak idiotka. Miałeś rację, zmieniłam się - westchnęłam, chowając twarz w dłoniach. Poczułam rękę wędrującą po moich plecach aż w końcu chłopak zamknął mnie w szczelnym uścisku.
- Nie zależnie od tego jaka będziesz, zawsze będę cię kochał, Mała - wyszeptał w moje włosy. Zacisnęłam dłoń na materiale jego niebieskiej koszulki, mocniej się w niego wtulając. Niech tak będzie już zawsze. 
- I znowu, jesteście tacy uroczy, że aż nie dobrze się robi - zachichotała Lucy, a ja i Carter gwałtownie odsunęliśmy się od siebie - a to przypominało dwójkę siódmoklasistów przyłapanych na przytulaniu się. Zabawne.
- Widzę, że humor ci się wyostrza, Lu - potarmosiłam jej idealną fryzurę, a ona spojrzała na mnie z pretensją wymalowaną na twarzy. Wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać z zaistniałej sytuacji.
 Reszta lekcji minęła dosyć spokojnie. Lucy przygrywała na fortepianie, kilka osób grało na skrzypcach, niektórzy śpiewali, reszta robiła za chórki.
 
***
 
 Wysiadłam z samochodu, głośno trzaskając drzwiami. Moja matka faktycznie po mnie przyjechała tuż po lekcjach. To samo w sobie nie jest nic złego, tylko, że całą drogę przegadała na temat zbliżającego się konkursu baletowego. Denerwująca gadanina. Za sobą słyszałam tylko jak krzyczy, że wróci za kilka godzin, ponieważ musi coś załatwić w Birmingham. Weszłam do domu i zrzuciłam ze stóp niewygodne baleriny. Ile ja bym dała żeby wyglądać inaczej. Wlokłam się po schodach na górne piętro, aż dotarłam do mojego pokoju. Ciężko wzdychając, opadłam na łóżko z telefonem w ręku. Kolejny dźwięk. Kolejna wiadomość.
 
Od: Dupek    14:28
  Tęskniłaś?
 
Do: Dupek    14:28
 Za tobą? Nigdy.
 
Od: Dupek
 Obydwoje doskonale wiemy, że tęskniłaś, Księżniczko ;-) wyjrzyj przez okno :-*
 
 Gwałtownie podniosłam się z materaca, w głębi duszy licząc, że on żartował. Niestety moje modły nie zostały wysłuchane. Stał pod moich oknem i szeroko się do mnie uśmiechał. Nie znoszę tego cwaniackiego uśmieszku.
 
 
***
Dobra, więc był słodki moment Carter'a i Jasmine (jak ja kocham tych dwoje)
Był upierdliwy aczkolwiek uroczy Ross
Była również Lucy i jej genialne poczucie humoru
czyli jest wszystko co potrzeba było :D
Kocham pisać tutaj rozdziały, tworzy się je tak lekko, że to sama przyjemność.
Nie wiem kiedy next (znając mnie zaraz zacznę pisać nexta i pojawi się za max. 4 dni)
Więc do napisania!


Gossip Girl

 

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 4

 W poprzednim rozdziale...
Jak najciszej tylko potrafiłam, otworzyłam drzwi i weszłam do środka, a tam stanęłam jak wryta. Moja mama siedziała na moim łóżku z rękami założonymi na piersiach, a jej mina zwiastowała nie najlepsze wiadomości dla mnie.
- Rano mi to wszystko wyjaśnicie, aczkolwiek nie obejdzie się bez konsekwencji-oznajmiła oschłym tonem i wyszła...
 
 
- Nigdy więcej nie piję - mruknęła Lucy chowając głowę pod poduszką. Przez jakieś piętnaście minut próbowałam ją obudzić.
- Nigdy więcej nigdzie z tobą nie wychodzę, Fray. Nawet nie masz pojęcia w co mnie wkopałaś.
- Możliwe - obróciła się do mnie plecami, a ja przewróciłam teatralnie oczami. Ta dziewczyna była niemożliwa.
- Pamiętasz cokolwiek z tego co się działo w nocy?-usiadłam na łóżku, przyglądając jej się badawczo. Pokręciła głową przecząco.
- Film mi się urwał w momencie, gdy chwyciłam pierwszy kufel piwa-zachichotała, nakrywając się pierzyną jeszcze bardziej.
- Może to i dobrze - przeciągnęłam ostatnią głoskę- aczkolwiek słodko wyglądałaś z tym brunetem. I jak o nim opowiadałaś. Po prostu rozczulające.


- Był taki uroczy - bełkotała z pijackim akcentem.
- Tak, wiem. Mówisz to już chyba po raz piąty, Lucy.
- No le tak bło. Ten blondyn był całkiem niezły - chichotała. Jednak procenty krążące w jej żyłach robiły swoje.
- Bardziej bym powiedziała, że był... upierdliwy. Tak, to jak najbardziej trafione określenie - położyłam przyjaciółkę na łóżko.
- Le przystojny, to się liczy - uniosła mały palec w góre, po czym wybuchła histerycznym śmiechem. 
- Oczywiście Lucia, oczywiście.

- Jaki brunet? - wytrzeszczyła oczy, a ja głośno się roześmiałam. Patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem, przygryzając jednocześnie dolną wargę.
- Przyjaciel Ross'a, tego blondyna, który nas wczoraj odwiózł do domu - mówiłam obojętnym tonem, ale w środku śmiałam się z reakcji Lucy. To wyglądało co najmniej przekomicznie.
- Ross? Ross. Ross. Ross. Ross - mruczała pod nosem, masując skronie. Kolejna zabawna sytuacja tego poranka. 
- Nie przejmuj się, z pewnością więcej ich nie spotkamy, więc nie masz nad czym ubolewać - wzruszyłam ramionami, podnosząc się z materaca - wstawaj, bo inaczej jeszcze pogorszymy humor mojej mamy.
- Nie pamiętam nawet o co chodzi. Co za paradoks - wtuliła twarz w poduszkę.
- Nic na to nie poradzisz - podsumowałam - rusz się.
 Zero reakcji. Nadal leżała zakryta kołdrą po nos z twarzą wtuloną w różową poduszkę. Stałam wpatrzona w chyba tak de facto bardziej moje łóżko niż blondynkę. Ona była tam w sumie niewidoczna. 
- To idę po wodę - oznajmiłam, a Lucia natychmiastowo zerwała się z materaca i pomknęła do łazienki prawie się wywracając. 
- Och, Lucy, Lucy - mruknęłam siadając na białej kanapie, stojącej pod oknem. Nagle mój telefon wydał z siebie sygnał oznajmiający nową wiadomość. Sięgnęłam po urządzenie i przeciągnęłam opuszkiem kciuka po ekranie, odblokowują go tym samym. 

Od: Nieznany     7:44
 Witaj Księżniczko, może wyrwiemy się dzisiaj gdzieś i poprawimy nieco twój gust? xx

Tylko jedna osoba tak do mnie mówiła. Aż nie dobrze mi się robi jak o nim myślę. Zaczęłam wpisywać treść wiadomości do blondyna. Ustawiłam jeszcze tylko nazwe kontaktu.

Do: Dupek     7:45
a) mam szkołe, nie wiem jak ty b) nie mam ochoty nigdzie z tobą wychodzić, dupku c) mam szlaban

Dumna z siebie wysłałam sms'a i odłożyłam telefon. W tym samym momencie z łazienki wyszła przebrana już Lucy.
- Jestem gotowa na rzeź - burknęła, przeczesując dłonią swoje jasne włosy.
- Więc chodźmy - wstałam i pobiegłam na dół. W kuchni zastałam wpatrzoną w gazetę mamę. Jej mina mówiła sama za siebie. Będzie mnie trzymała jeszcze bardziej na łańcuchu. Chwyciłam z blatu jabłko, po czym zajęłam miejsce naprzeciwko niej, a tuż obok mnie Lucy. 
- Możecie mi wyjaśnić co miało miejsce wczoraj? - zapytała oschle, odkładając prasę na stół.
- Ja... - zaczęłam niepewnie.
- To wszystko moja wina, ja ją namówiłam na to wyjście, imprezę i w ogóle -mówiła szybko Lucy. 
- Co nie zmienia faktu, że obwie za to odpowiecie. Jasmine, nie możesz wychodzić, nigdzie przez najbliższy miesiąc. Ja cię będę zawozić do szkoły i odbierać po lekcjach. A co do ciebie Lucia, to poinformuję już Elizabeth, ona ci da odpowiednią kare. A teraz zbierajcie się i chodźcie, zawiozę was do szkoły.
 Będę pod jej całkowitą kontrolą. Jej uwadze nie umknie absolutnie nic. To będzie najdłuższy miesiąc mojego życia. Zdecydowanie tak. Witajcie książki. Żegnajcie wypady z Lucy. Moja rodzicielka opuściła pomieszczenie, zostawiając tym samym naszą dwójkę w absolutnej ciszy.
- Cholercia, nie dobrze. Bardzo nie dobrze - prychnęła Fray.
- Nie narzekaj, twoja mama nie jest aż tak surowa jak moja. Co najwyżej skonfiskuje Ci telefon. To nic złego - wzruszyłam ramionami i ruszyłam do głównego korytarza. Zarzuciłam plecak na ramię i wsunęłam na nogi baleriny (nie pozwalano mi nosić trampek. Je nosi tylko "klasa niższa" jak to mówiła moja matka). Po chwili dołączyła do mnie przyjaciółka i razem poszłyśmy w stronę auta. Zajęłyśmy miejsca na tyle i zaczęłyśmy robić to co chciałyśmy. Ja czytałam Pamiętnik, natomiast Lucy słuchała muzyki. Znając jej upodobania to pewnie było coś w rodzaju Justina Bieber'a czy czegoś takiego. Nie znosiłam takiej muzyki. Wolałam klasykę chociaż zdarzało mi się gustować w takich zespołach jak The Rolling Stones lub Guns n' Roses. Po pewnym czasie pojazd zatrzymał się przed budynkiem, a ja i Lucy wysiadłyśmy na zewnątrz, nawet słowem nie odzywając się do mojej mamy. 
- Nadal odnoszę wrażenie, że twoja matka mnie nie lubi. Poza tym, niezła z niej jędza. Jest zbyt poważna - napomknęła blondynka.
- Przesadzasz Lu. Ona cię lubi tylko, że okazuje to na swój sposób.
- Który jest dziwny - dodała - i nikt nie nazywa mnie Lucia.
Zdawałam sobie sprawę z tych wszystkich rzeczy.
- A co u Annie? - brawo Jasmine, genialnie zmieniasz temat. Annie to młodsza o rok siostra Lucy. 
- Całkiem nieźle, podobno jutro ma jakiś konkurs. Rzępoli na tej wiolonczeli od rana do nocy. Nerwicy można dostać.
- Dobrze, że się rozwija - podsumowałam, na co Fray skinęła głową. W końcu doszłyśmy na nasze miejsce. Parapet przy szafkach, gdzie siedzieli nasi znajomi. Wyprzedziłam przyjaciółkę i podbiegłam do dobrze znanego mi bruneta. Pocałowałam go w policzek na przywitanie i przytuliłam.
- Cześć Piękna - mruknął trącając mnie nosem.
- Hej Carter - odpowiedziałam uśmiechnięta.
- Rozczulacie mnie - zaśmiała się Lauren, siostra mojego chłopaka.
- Fakt, słodcy są - powiedziały równocześnie siostry Fray.
- Czasami się was boje, jak mówicie tak na raz - stwierdziłam, a blondynki spojrzały po sobie i wybuchnęły śmiechem. 
- Nie ty jedyna, Jas - Carter mocniej mnie objął w pasie, przyciągając do siebie. Cmoknęłam go przelotnie w usta i usiadłam na parapecie. Wyciągnęłam w torby książkę i wróciłam do czytania. 
- Przestań, Kujonku - brunet wyrwał mi z rąk moją lekturę. Ten chłopak mnie rozczulał. Spojrzał na okładkę i wykrzywił usta w grymasie - co ty czytasz dziewczyno?
- Narzekasz, bo w tym nie ma pościgów, skąpo ubranych lasek, miliona trupów, broni i takich kretyńskich rzeczy - prychnęłam, podciągając kolana pod brodę.
- Czasami mam wrażenie, że twoja matka doszczętnie cię zniszczyła. Nie jesteś tą Jas, którą poznałem. Tamta była szalona, łamiąca reguły. W takiej byłem zakochany. A teraz? Teraz jesteś taka ułożona, zbyt nudna - mówił zdenerwowany Evans.
- Skoro to ci tak bardzo nie pasuje, to dlaczego w ogóle jesteśmy razem, Carter? - zeskoczyłam z parapetu i spojrzałam na chłopaka, zadzierając brodę do góry.
- Jasmine, nie o to mi chodzi - zaczął niepewnym tonem. Reszta tylko nam się w ciszy przyglądała. 
- Nigdy o to nie chodzi - odparłam łamiącym się głosem i pobiegłam w stronę łazienek. Dalej Jasmine. Nie będziesz płakać. Nie będziesz się załamywać przez Cartera. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i otworzyłam wiadomość od Ross'a.

Od: Dupek    8:04
 Ranisz mnie, Księżniczko. Od kiedy jesteś taka grzeczna?

Do: Dupek    8:23
 Psujesz mi humor jeszcze bardziej niż do tej pory został spieprzony, dupku

Odłożyłam urządzenie na bok i przemyłam twarz chłodną wodą. Może Carter miał rację? W lustrze widziałam ułożoną dziewczynę o nienagannych mianierach. To nie było to samo co dwa lata temu, gdy przeniosłam się do tej szkoły. Ekran smartfona się rozświetlił i wyświetlił wiadomość od blondyna.

Od: Dupek    8:37
 Kłopoty w raju, co Księżniczko? 
Ps. Mogę być twoim pocieszycielem, podobno jestem w tym genialny

Do: Dupek   8:37
Jak narazie jesteś genialny w denerwowaniu mnie. A teraz wybacz, muszę pójść na lekcję.

 Wrzuciłam telefon do torby i wyszłam z toalety. Skierowałam się w stronę klasy biologicznej, nucąc pod nosem melodię Love Me Like You Do. Gdy weszłam do klasy, oczy wszystkich skierowały się na mnie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie widziałam Lucy, Carter'a ani Christiny. 
- Dziwne - powiedziałam do siebie i zajęłam swoje miejsce na końcu klasy. Jakieś pięć minut później do klasy wpadli moi przyjaciele. Fray usiadła obok mnie, a Evans i Williams w ławce za nami. Wkrótce zaczęła się biologia i każdy robił swoje. Pan O' Connor coś tłumaczył, bliźniaczki (które swoją drogą były straszne) zawzięcie wszystko notowały, ja rysowałam jakieś kwiatki na marginesie, niektórzy pozasypiali na ławkach, Carter rozmawiał z Christiną, natomiast Lucia chyba smsowała z kimś. W pewnym momencie, blondynka trąciła mnie ramieniem i bezgłośnie powiedziała: telefon. Wyciągnęłam urządzenie i przeczytałam wiadomość.

Od: Fray    9:16
 Wiesz jak Carter się o ciebie martwił? Szukaliśmy cię po całej szkole

Do: Fray    9:16
 Nikt was do tego nie zmuszał...
 
Od: Fray   9:17
 Ale on ciebie kocha idiotko. Zrozum, że mu na tobie zależy i ma tylko ciebie. I robicie aferę praktycznie z niczego. Zastanów się nad tym, Jas
 
Chyba właśnie spieprzyłam wszystko na czym mi zależy.


***
Proszę państwa czy to nie aby najdłuższy rozdział w mojej karierze, który jest chuj wie o czym? xD
TAK DOKŁADNIE.
tak po mistrzowsku go skopałam, że cholera nie wiedziałam czy go opublikować czy też nie
ostatecznie się pojawił, ale jest jednym słowem HOPELESS
swoją drogą czytałam ostatnio tą książkę i nie jest jakaś porywająca
aczkolwiek może być jeżeli ktoś woli coś typu melodramat/ romansidło
ale czemu ja tu piszę o książce
tak brawo Lost, pisz o jakimś romansidle w notce pod rozdziałem
ekhem, no, więc do napisania
 
Lost In Stereo

 

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 3

  Chcę wrócić do domu, natychmiast. Złym pomysłem było przychodzenie tutaj. Powinnam była zostać w domu i oglądać jakiś kiepski serial albo dobre romansidło. A zamiast tego mam co? Natrętnego blondyna, obejmującego mnie ramieniem i jakieś grupki tancerzy. No i nie mogę zapomnieć o mojej przyjaciółce flirtującej z jakimś chłopakiem. Patrząc na styl taneczny, który był obecnie prezentowany, zdecydowanie wolę balet. On przynajmniej pięknie wygląda, a nie takie coś co jest nie wiadomo czym.
- I jak ci się podoba?-zapytał podekscytowany chłopak, spoglądając na mnie z góry. W takich chwilach nienawidzę mojego wzrostu. Przy nim wyglądam jak jakiś skrzat ogrodowy.
- Zupełnie mi się nie podoba-wygięłam usta w grymasie, a Ross zrobił zdziwioną minę.
- Jak takie coś może komuś nie przypaść do gustu? Przecież oni są świetni - wskazał na tancerzy.
- Widocznie ja jestem inna. Wracam do domu, pa-odwróciłam się na pięcie i wyszłam z klubu. Stanęłam na chodniku i rozejrzałam się po okolicy. Nie miałam za grosz pojęcia gdzie się znajdowałam. Do mamy nie mogę zadzwonić, bo miałabym nie małe kłopoty. Lucy zabawia się z jakimś chłopakiem. Dlaczego w takich momentach moja orientacja w terenie jest równa zeru?! Usiadłam na chodniku i ściągnęłam ze stóp szpilki. Chce spać. Jestem zmęczona i... i w tym momencie zachowuje się jak jakaś rozpieszczona dziewczyna.
- I co? Nie udało ci się za daleko pójść, Księżniczko.
Gorzej by nie mogło. Moja myśl przewodnia wieczoru, a raczej nocy brzmiała dokładnie tak. Nienawdzię tego blondyna pomimo tego, że znam go jakieś 20 minut, ale już nie chcę go bardziej poznawać. Spojrzałam przez ramię na chłopaka. Stał z jakimś brunetem u boku, a obok ciemnowłosego stała pijana Lucy. Coś mamrotała pod nosem z typowym pijackim akcentem.
- Może pomóc ci z nią? Nie sądzę żeby ci się udało zawlec ją do domu w pojedynke-odezwał się brunet.
- Nie trzeba, jakoś dam radę-mruknęłam niechętnie. "Okłamujesz samą siebie", mówiła moja podświadomość.
- Nie kłam, Księżniczko. Nie daleko mam zaparkowane auto, podwiozę ciebie i twoją schlaną koleżankę-powiedział Ross z chytrym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. To mi się stanowczo nie podoba. Zły pomysł.
- To jak?-odezwał się brunet.
- Niech będzie, nie mam innego wyboru-westchnęłam i podniosłam się z chodnika, chwytając w ręce moje znienawidzone szpilki. Po kilku minutach, gdy już wciągnęliśmy pijaną Lucy do auta, jechaliśmy w stronę mojego domu. Nadal nie wierzę, jak mogłam podać mój adres temu idiocie.
- Co tak siedzisz cicho, Księżniczko? Jesteś taka zbyt grzeczna.
- Nie jestem grzeczną dziewczynką, Ross-warknęłam, uśmiechając się sztucznie.
- Dyskutowałbym z tobą, gdyby nie fakt, że nie mam na to ochoty-zakpił blondwłosy.
- Oczywiście, po prostu nie miałbyś dobrej argumentacji.
- Tak, a to ja się trzęsę ze strachu o to, że mnie rodzice złapią na tym, że wymknąłem się potajemnie z domu i moja przyjaciółka jest schlana w trzy dupy-zironizował, gdy wjeżdżaliśmy na ulicę, na której mieszkałam. Moje tortury chyliły się ku końcowi i całe szczęście. W końcu zatrzymaliśmy się przed moją posiadłością. Światła w oknach nie były zapalone, czyli mama widocznie poszła spać. Jestem uratowana! Gdy tylko samochód się zatrzymał, wysiadłam na zewnątrz, tak samo jak postąpił przyjaciel Ross'a. Nadal nie znałam imienia bruneta, ale nie sądziłam, że będzie mi ono potrzebne. Wspólnymi siłami wyciągnęliśmy z auta blondynkę i zaprowadziliśmy pod same drzwi.
- Dzięki za pomoc. Dobranoc-"odebrałam" Lucy od bruneta i weszłam do domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Oparłam moją przyjaciółkę o ścianę i odwróciłam się w stronę salonu. Tam moja mama nie siedziała, w kuchni też jej nie było. Wróciłam do dziewczyny i pomogłam jej wstać. Powolnym i dosyć chwiejnym krokiem ruszyłyśmy w stronę schodów. Wejście po nich do najłatwiejszych również nie należało. Gdy już znajdowałyśmy się na pierwszym piętrze, skierowałyśmy się do mojej sypialni. Jak najciszej tylko potrafiłam, otworzyłam drzwi i weszłam do środka, a tam stanęłam jak wryta. Moja mama siedziała na moim łóżku z rękami założonymi na piersiach, a jej mina zwiastowała nie najlepsze wiadomości dla mnie.
- Rano mi to wszystko wyjaśnicie, aczkolwiek nie obejdzie się bez konsekwencji-oznajmiła oschłym tonem i wyszła.
 
***
Wpadka! Jest źle rozdział nie wiem kiedy będzie, bo mam ferie i jest mega :D
Mam nadzieję, że wam się spodobał
 
Lost In Stereo
 

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 2

- A może wróćmy do domu? Wypijemy herbate, obejrzymy...-blondynka przerwała mi wypowiedź ruchem dłoni.
- Błagam cię, nie zachowuj się jak stara babcia, bo jak bóg mi świadkiem, utopie cię z rzece. Jesteś taka nudna, zbyt ułożona.
- Przesadzasz Lucy-przewróciłam oczami, po czym rozejrzałam się dookoła siebie. Szłyśmy ulicą, na której znajdowały się tylko i wyłącznie kluby, kasyna, najdroższe hotele, a wszystko oświetlały tylko różnokolorowe neony. Nie czułam się tam dobrze. Mam wrażenie, że tam nie pasowałam. Lu może i tak, ale ja byłam jej kompletnym przeciwieństwem. Ona była szalona, ja poważna. Ona lubiła ryzyko, ja wolałam przestrzegać reguł. Ona była leniwa, ja byłam perfekcjonistką. I tak można wymieniać bez końca. W każdym razie, nie miałam za grosz pojęcia dokąd idziemy, ale miałam przeczucie, że to mi się nie spodoba. O dziwo, doszłyśmy do końca "imprezowej" ulicy i skręciłyśmy w jakąś boczną, wąską uliczkę.
- Proszę cię, wracajmy-ścisnęłam jej ramię z nerwów.
- Boisz się? Jasmine się czegoś boi, bawne-parsknęła, a ja wygięłam usta w grymasie. Blondynka zatrzymała się przed jakimiś drzwiami i zastukała w nie trzykrotnie, a po chwili zostały otworzone. Moja przyjaciółka siłą mnie tam zaciągnęła, dosłownie. Cały klub wypełniał nieprzyjemny zapach dymu zmieszanego z potem i naprawdę nie chcę wiedzieć z czym jeszcze. Ściany były pokryte czerwoną farbą i tego samego koloru kanapy stojące w różnych zakamarkach pomieszczenia.
- Gdzie my jesteśmy?-zapytałam niepewnie.
- W klubie, jakbyś nie zauwarzyła-prychnęła, ciągnąc mnie za nadgarstek w stronę baru. Przeciskałyśmy się między spoconymi i jak sądzę, nieźle wstawionymi nastolatkami. Aż mi się nie dobrze robiło. Zdecydowanie wolałabym zostać w domu i oglądać jakiś niezły film romantyczny. Ale nie, bo po co. Przecież można iść do klubu i się schlać do nieprzytomności. Usiadłam niechętnie na wysokim stołku tuż przy barze, a Lucy poszła zamówić coś do picia. Szczerze? Nie zauważyłam tutaj ludzi mających powyżej 21 lat, co wydało mi się dosyć dziwne. Wodziłam wzrokiem po całym pomieszczeniu, aż zauważyłam moją przyjaciółkę, wracającą z drinkami w rękach. Wcisnęła mi jedną szklankę i zadowolona usiadła na krześle barowym obok. Wzięłam powoli pierwszy łyk i z chwilą przełknięcia napoju, skrzywiłam się. Takie coś to nie moje klimaty.
- Dziewczyno, nie mów, że nie lubisz czegoś takiego-blondynka spojrzała na mnie spod byka.
- Nie każdy lubi alkohol, Lucy.
- No dobra, to pójdę ci wziąć jakiś sok-uśmiechnęła się przelotnie i zeskoczyła z barowego krzesła.
 Najchętniej bym stąd wyszła, wróciła do domu i przeczytała jakąś romantyczną książkę. Ale nie, bo po co. Można siedzieć w jakimś klubie, z kilkudziesięcioma upitymi ludźmi. Zapewne następnego dnia nie będą pamiętać co się działo i możliwe, że rozpadną się co najmniej dwa związki. Typowa sytuacja dla takich rzeczy.
- Co taka śliczna dziewczyna robi tutaj sama?-usłyszałam za sobą, a gdy się odwróciłam, zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Wysoki blondyn, o ciemnych oczach.
- Jestem tu z przyjaciółką-rozejrzałam się po klubie, zauważyłam ją rozmawiającą z jakimś brunetem-Tam jest-wskazałam ją chłopakowi.
- To widocznie przypadła mojemu koledze do gustu-zaśmiał się, siadając obok mnie.
- No cóż, to fajnie, ale ja już będę się zbierać-chrząknęłam i zsunęłam się z siedzenia. Od odejścia powstrzymał mnie lekki uścisk na nadgarstku.
- Chyba nie zostawisz koleżanki samej, co Księżniczko?
- Nie mam zamiaru siedzieć tutaj sama i patrzeć jak zabawia się z jakimś chłopakiem-fuknęłam.
- Jeżeli chcesz mieć towarzystwo, to jestem do twojej dyspozycji-uśmiechnął się cwanie.
- Oh mój wybawco, jak mam ci dziękować?-teatralnie westchnęłam, krzyżując ręce na piersi.
- Bez nerwów, Księżniczko. Złość piękności szkodzi-przyciągnął mnie do siebie.
- Nie nazywaj mnie "Księżniczką".
- Jak sobie Księżniczka życzy-ukłonił się, lekko uśmiechając się przy tym- Lynch. Ross Lynch.
- Za dużo Bond'a się naoglądałeś. Jasmine Hepburn-rzuciłam od niechcenia.
- Piękne imię, dla pięknej dziewczyny-objął mnie ramieniem.
- Każdej tak mówisz?-spojrzałam na niego z dołu, jako że byłam niższa o kilkanaście centymetrów.
- Tylko tobie- nagle na parkiet wbiegły dwie grupki nastolatków.
- O co tutaj chodzi?-uniosłam brwi, przeczesując włosy.
- Zaraz zobaczysz, powinno ci się spodobać.
- Powiedz mi, proszę.
- Cicho, po prostu patrz na to co się dzieje-mówił ze wzrokiem wbitym w tancerzy. Teraz została utwierdzona w przekonaniu, że kompletnie tutaj nie pasuje. Jestem na to zbyt ułożona.
 
***
 
Ross master podrywacz hahaha
no nieźle, nieźle
Tak fajnie mi się pisało ten rozdział
i chyba wyszedł całkiem całkiem niezły
dzisiaj trochę krótko ale mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
next w następnym tygodniu!
 
Lost In Stereo