piątek, 20 marca 2015

Rozdział 9

- Daleko jeszcze? - jęknęłam, przeciągając ostatnią samogłoskę. Widocznie denerwowałam blondyna zadając to samo pytanie któryś raz z rzędu.
- Nie - słysząc ton Lynch'a zaśmiałam się pod nosem. Przypominał zbulwersowane dziecko, które nie dostało lizaka.
- Długo jeszcze? - zachichotałam, próbując wyprowadzić chłopaka z równowagi.
- Możesz się zamknąć? Powiedziałem, że już nie długo - warknął, nerwowo przeczesując blond czuprynę.
- No i tak mnie lubisz - powiedziałam dumnie, poprawiając niesforny kosmyk włosów.
- Kto ci to powiedział? - prychnął nie odwracając się w moją stronę.
- Nikt, ale ty sam mi to doskonale okazujesz - zaczęłam tłumaczyć, jednak przerwał mi dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjęłam z kieszeni telefon i przejechałam opuszkiem kciuka po ekranie. Od razu wyświetliła mi się wiadomość od Carter'a.

Od: Carter
 Właśnie widzę jak źle się czujesz, Jasmine. Jestem w twoim domu, a ciebie tutaj nie ma. Okłamałaś mnie.

 Spieprzyłam, po całej linii spieprzyłam. Okłamałam osobę, na której mi zależy tak cholernie mocno. Na Ross'ie też ci zależy. Nie zależy mi na nim! Nic do niego nie czuję. Wszystko się wali.

Od: Carter
  Mogłabyś mieć chociaż na tyle odwagi, żeby mi to jakoś wyjaśnić.

 Kolejna wiadomość łamiąca moje serce. Co ja mam mu powiedzieć? " Hej Carter, okłamałam cię i wyszłam gdzieś z twoim znajomym, którego tak naprawdę znam od kilku dni"? To żałosne tak samo jak ja. Schowałam telefon do kieszeni, po czym ukryłam twarz w dłoniach. Usiadłam na krawężniku, podciągając kolana pod brodę.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam za sobą. On wszystko zepsuł. On miał w tym tylko połowiczny udział. Gdyby nigdy nie wlazł z buciorami w moje życie, to nic nie uległo by zmianie i to co się wydarzyło nie miałoby miejsca. Powinnaś mu stopy całować za zmianę twojego życia na ciekawsze. Może masz rację.
- Jas? - ponownie zapytał, na co ja pokręciłam przecząco głową i podałam mu telefon. Nastała chwilowa cisza, przerywana tylko szumem wiatru - wyjaśnię mu to, nie martw się, Księżniczko.
- N..nie - zająknęłam się spoglądając na blondyna - poradzę sobie jakoś. Wracam do domu.
- Odprowadzę cię.
- Ross, nie - pokręciłam głową, wstając. Nic więcej nie mówiąc, skierowałam się w stronę mojego domu. Przez całą drogę kopałam jakieś małe kamyczki, nawet nie podnosząc wzroku. Gdy dotarłam pod dom, zauważyłam siedzącego pod drzwiami bruneta. Co ja zrobiłam? Podeszłam do niego bliżej i kucnęłam tuż przed nim, opierając dłonie o jego kolana.
- Przepraszam - powiedziałam, spuszczając głowę.
- Jest w porządku, tylko wytłumacz dlaczego mnie okłamałaś - spojrzał na mnie swoimi smutnymi, szczenięcymi oczami, w których można było utonąć.
- Ja naprawdę nie chciałam. Gdy wyszłam z twojego domu, podbiegł do mnie Ross i zaproponował, że gdzieś mnie zabierze, to ja głupia się zgodziłam.
 Chłopak zamknął mnie w szczelnym uścisku, wtulając twarz w moje ciemne włosy.
- Nie chcę cię stracić - wyszeptał, gładząc moje plecy.
- Rozumiem - przymknęłam oczy, rozkoszując się chwilą.
- Słodko razem wyglądacie - usłyszałam za sobą. Ten głos. Ross Lynch.
- Po co przyszedłeś? - zapytałam, odsuwając się lekko od Evans'a.
- Obiecałem, że coś ci pokaże, a ja obietnic zawsze dotrzymuję - wzruszył ramionami tak obojętnie, jakby to było coś oczywistego. Zerknęłam prosząco na Carter'a, a on prawie nie widocznie skinął głową i musnął ustami mój policzek.
- Baw się dobrze - uśmiechnął się lekko i puścił, lekko pchając w stronę blondyna. Zachichotałam pod nosem i podeszłam bliżej Lynch'a.
- Więc chodźmy - odparłam pewna siebie.

***
EHE już nie chcę mi się go dalej pisać, więc scenka Ross i Jas będzie w rozdziale 10
jezu nie jestem dobra w paringach ;-;
czy jest ktoś w stanie wymyślić połączenie ich imion, które nie będzie brzmiało idiotycznie?
Z góry dziękuję, do zobaczenia, napisania
 
~Gossip Girl

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 8

- Dziewczyny poznajcie mojego przyjaciela, Ross'a. Ross, to jest moja dziewczyna, Jasmine i jej przyjaciółka, Lucy - przedstawił nas Carter. Miałam wielką ochotę powiedzieć "Znamy się, a tego dupka poznałam z klubie." Nazywasz go dupkiem pomimo tego, że podświadomie go lubisz. Bezsensu. Nawet największy bezsens ma sens moja miła podświadomości. I znowu wdaje się w dialog z samą sobą. Czuję się dziwna.
- Bardzo miło mi ciebie poznać - wymusiłam uśmiech, podając Ross'owi rękę. Widziałam w jego oczach to zdziwienie towarzyszące sytuacji.
- Mi również - wie o co chodzi. Gramy to samo.
- Carter, weź ze sobą Lucy i idźcie do salonu. Ja i mój nowy przyjaciel przyjdziemy za chwilę.
- Jasne, to my czekamy - brunet pociągnął Fray za rękaw do salonu, zostawiając mnie i blondyna samych. Gdy tylko Evans zniknął za ścianą, przybrałam obojętną mimikę twarzy.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam oschle, na co Lynch parsknął śmiechem - i z czego rżysz kretynie?
- Z ciebie, twoja mina gdy się złościsz - bezcenna. Jak możesz się domyślić, jestem u przyjaciela w odwiedzinach.
- No coś ty - zironizowałam.
- Głupie pytanie, głupia odpowiedź, moja droga - wzruszył ramionami.
- Mógłbyś byś chociaż raz nie być taki... no po prostu taki - żywo gestykulowałam rękami.
- "Taki" czyli jaki konkretnie? - uniósł pytająco brew.
- Głupi, denerwujący, arogancki, chamski, sarkastyczny... - zaczęłam wymieniać, a blondyn zatkał mi usta dłonią, abym ucichła.
- Dobra, zrozumiałem.
- Miałam jeszcze trochę takich epitetów.
- Domyślam się, ale żadne nie było by wulgaryzmem, Księżniczko. Jesteś zbyt grzeczna i ułożona.
- Czy twój słownik ogranicza się wyłącznie do tego idiotycznego przezwiska? Bo wiesz, ja mam imię.
- No nie wiedziałem - udał zaskoczenie - będę cię nazywał jak chcę, a ty nie masz na to wpływu.
- Świetnie - warknęłam pod nosem.
- Idziecie do nas, czy nie? - usłyszałam za sobą głos Carter'a. Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się do bruneta przodem. Posłałam mu niewymuszony uśmiech, zakładając zbłąkane pasmo włosów za ucho.
- Carter, ja pójdę do domu, bo źle się czuję - podeszłam do chłopaka, stanęłam na palcach i cmoknęłam w policzek.
- Odprowadzę cię - szepnął, przyciągając mnie do siebie.
- Nie trzeba. Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie - lekko się uśmiechnęłam i wyszłam z domu, żegnając się wcześniej z Fray. Szłam przed siebie nucąc pod nosem jakąś melodię, która wpadła mi w ucho, podczas odsłuchu płyty od Ross'a. Znowu o nim myślę, chociaż nie powinnam. Głupia, doskonale wiesz, że ten blondyn to jakaś grubsza sprawa. Nieprawda. Prawda.
- Jasmine, zaczekaj! - usłyszałam za sobą dobrze mi znany głos.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, nawet nie patrząc za siebie. Nagle czyjeś ręce oplotły mnie w pasie i pociągnęły do tyłu. Wpadłam na jego klatkę piersiową z taką siłą, że aż zabrakło mi tchu.
- Spokojnie, trzymam cię i nie puszczę - wyszeptał, przytulając mnie do siebie mocniej. Jego barwa głosu przyprawiała mnie o przyjemne dreszcze.
- Dzię.. dziękuję, że mnie złapałeś - zająknęłam się.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Miałem cię gdzieś dzisiaj zabrać, pamiętasz?
- Tak, oczywiście - odchrząknęłam, stając o własnych siłach.
- Świetnie - po jego twarzy błąkał się tajemniczy uśmiech.
- Skąd mam wiedzieć, że nie chcesz mnie zostawić gdzieś w lesie, na pastwę tych wszystkich, nocnych żyjątek?
- Stąd, że zrobiłbym to przy pierwszej możliwej okazji - parsknął śmiechem - chodź już, po drodze wstąpimy gdzieś jeszcze.
- Nie lubię niespodzianek - jęknęłam.
- Wiem, Księżniczko - nie wiem gdzie chce mnie zabrać, ale ufam mu...
 
 
***
Przepraszam za taką wielką obsuwę czasową z dodaniem rozdziału, ale wiecie, nie sprzyjające mi warunki na tym sporo zaważyły.
Blogger dwukrotnie usunął mi napisany rozdział i ja już nie miałam siły po raz kolejny pisać tego w całości, więc reszta akcji będzie w rozdziale 9, który pojawi się już normalnie w następną niedzielę, jak sądze :)
więc do napisania moje miśki i zapraszam was na moje pozostałe blogi
więc obserwujcie i komentujcie :D
 
~Gossip Girl


niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 7


 Obracałam w dłoniach podarunek od blondyna. Nadal pozostawał nierozpakowany, sama nie wiem tak naprawdę dlaczego. Po prostu siedziałam na łóżku i tempo wpatrywałam się w złoto-czerwony papier. Co on mógł mi dać?
"Rozpakuj, to się dowiesz" - podpowiadała mi podświadomość i to było najbardziej trafne wyjście z sytuacji. Głęboko westchnęłam, po czym zaczęłam rozrywać ozdobne opakowanie. Miałam w rękach zwykłe, niewielkie pudełko. Uchyliłam jego wieczko i w środku zobaczyłam dwa kolejne pakunki. Jedno było naprawdę niewielkie, a drugie wyglądało jak opakowanie płyty CD. Wyciągnęłam mniejsze i otworzyłam. Na śnieżnobiałej poduszeczce leżał łańcuszek z drobną zawieszką w kształcie gitary elektrycznej. Uśmiechnęłam się do siebie i delikatnie chwyciłam naszyjnik, a po chwili spoczywał na mojej szyi. Wzięłam drugie pudełko i otworzyłam. Nie pomyliłam się. W środku była płyta, na której widniał napis "Koniecznie odtwórz~Rossy". Zaśmiałam się pod nosem, po czym wstałam z materaca i włożyłam płytę do odtwarzacza. Po całym pokoju rozniósł się dźwięk gitary elektrycznej. Melodię kojarzyłam z magazynu, do którego chłopak mnie zabrał. Leżałam wpatrzona w sufit, wsłuchując się w piosenki. Chwyciłam do ręki telefon i zaczęłam pisać wiadomość do blondyna.

Do: Ross   20:13
 Niezły ten twój prezent :)

Od: Ross   20:13
  Podoba się?

Do: Ross   20:14
  Jasne, te piosenki są świetne, ale jednak nadal wolę klasykę

Od: Ross   20:14
  Zamilcz. Nie znasz się. Trzeba będzie nad tobą popracować. Do jutra belle xx

 Uśmiechnęłam się lekko i odłożyłam urządzenie na szafkę nocną. Ten człowiek mnie fascynował bardziej niż powinien. Nie znał mnie, ale jednak zabrał do tego magazynu i pokazał jak to wygląda. To było miłe. Zdecydowanie, bardzo miłe. Chwila. Napisał "do jutra", czyli następnego dnia też ma zamiar przyjść.
***
 Uniosłam się na łokciach rozglądając po pomieszczeniu. Za oknem już świeciło słońce, czyli musiało być około 12. Nadal byłam w tych samych ubraniach co dzień wcześniej, czyli musiałam zasnąć słuchając muzyki. Sobota. Wolność. Poprawka. Brak wolności - szlaban.
- Jaśnie pani wstała. Mam bić brawa? - usłyszałam głos Lucy. Odwróciłam głowę w stronę kanapy, stojącej pod oknem naprzeciwko łóżka. Faktycznie siedziała tam blondynka z rękami założonymi na piersi.
- Autografy na prawo, zdjęcia na lewo. Bez fleszy proszę - wytknęłam jej język - jak tu weszłaś?
- Twoja mama mnie wpuściła - wzruszyła ramionami.
- Żartujesz?
- A wyglądam? Nie. Nie zadawaj głupich pytań, bo mnie też to zdziwiło. Z tego co pamiętam, pojechała gdzieś.
- Dziwne, ona nigdy nie wyjeżdża - zamyśliłam się.
- Może kogoś poznała, ale nie chce ci powiedzieć - zasugerowała blondynka.
- Nie sądzę, to nie w jej stylu.
- Skąd wiesz, jest taka możliwość, ale koniec tematu. Wstawaj i sprawdź telefon, bo ktoś się dobija.
- To pewnie Ross - mruknęłam pod nosem, szukając urządzenia.
- Ross? Ten o którym mówiłaś? - zachichotała - wyczuwam romans - zanuciła, uśmiechając się szeroko.
- Głupia - podsumowuje, po czym dodaje - jestem z Carterem i nie mam zamiaru tego zmieniać.
- Szkoda, jeżeli to ten blondyn, który ciebie wczoraj odprowadzał, to tracisz wiele.
- Skąd o tym wiesz? - uniosłam brwi pytająco.
- Ja wiem wszystko, Jasmine. Zbieraj się i idziemy do twojego kochasia.
 Przewróciłam oczami i wstałam niechętnie z łóżka, kierując się w stronę ogromnej, białej szafy. Wyciągnęłam z niej pierwszą lepszą sukienkę i poszłam do łazienki. Po kilkunastu minutach wróciłam z powrotem do pokoju. Zastałam tam blondynka, która nadal nie zmieniła swojego położenia od czasu mojego wyjścia i znudzona przeglądała coś w telefonie. Wyrwałam jej z rąk urządzenie i tym samym zauważyłam, że to był mój telefon.
- Powiem ci, że ciekawe te twoje sms'y z Ross'em - zaśmiała się, a ja zgromiłam ją wzrokiem.
- Zamknij się - prychnęłam.
- Księżniczka mnie obraziła, historyczne wydarzenie - dała mi kuksańca w żebra.
 Nazwała mnie księżniczką. Tak nazywał mnie tylko Lynch. Och, stop. Nie myśl o nim, Jas. To zwykły idiota, mający dobry gust muzyczny. Dosyć. Nie wracam do tego. Może jednak nie kochasz Carter'a? Głupi głosik w głowie. Nie będę znowu prowadzić dialogu, a raczej monologu z samą sobą. To idiotyczne. Tak samo jak ty. Daj mi spokój.
- Chodź - Fray pociągnęła mnie za nadgarstek do wyjścia. Czy chciałam tam iść? Nie wiem. Nie miałam pewności. Szłyśmy w ciszy. Tzw. niezręczna cisza dopadła i nas. Blondynka co jakiś czas otwierała usta, jednak po chwili je zamykała, jakby zapomniała co chciała powiedzieć. To takie denerwujące. W końcu docieramy do domu bruneta. Zapukałam lekko w drzwi i zrobiłam jeden krok do tyłu. Drzwi się uchyliły.
- Um, cześć? - Ross?!
***
I tym oto akcentem kończymy :D
Katarzyna zna mój plan o co będzie chodziło więc enjoy i domyślajcie się! ;)
Jutro do szkoły ;-; ratujcie mnie
R. I P. Ferie 2015 [*]
Do napisania!
 
~Gossip Girl