sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 1

23 czerwca 2004r.
 
- Jasmine, zatańcz to jeszcze raz. Musisz wypaść idealnie na tym przedstawieniu-powtarzała kobieta. - Nie możemy zrobić jakiejś przerwy?-zapytała dziewczynka, siadając na podłodze.
- Masz wypaść jak najlepiej, wstawaj i powtórz to-odpowiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu, a siedmiolatka niechętnie podniosła się z dębowej podłogi. Poprawiła różowe tutu i zaczęła ponownie tańczyć określone figury. W pewnym momencie muzyka ucichła, a przy magnetofonie stał ojciec młodszej Hepburn.
- Mogłabyś dać już jej spokój. To dzieciak, powinna bawić się na dworze z Lucy i resztą koleżanek, a nie spędzać całe dnie w sali na ćwiczeniach.
- Jeżeli ma coś osiągnąć w życiu, to niech się przyłoży do tego co robi-mruknęła Anastasia-Niech nie zadaje się z ludźmi niższego pokroju.
- Lucy nie jest biedna, tylko taka jak ja-burknęła siedmiolatka, zakładając ręce na piersi.
- Co nie zmienia faktu, że powinnaś jeszcze więcej trenować.
- Ana, daj jej spokój. Leć maluchu się przebrać i zawiozę cię do Lucy-powiedział Anthony i wyszedł z pomieszczenia.
 
5 stycznia 2015r.
 


- Jasmine, masz to zatańczyć jeszcze raz. To jak teraz wygląda twój układ, jest niedopuszczalne!-krzyczała moja mama, ponownie włączając muzykę. Poprawiłam koka i wykonałam kolejną figurę.
 
 
- Nieźle, Hepburn-usłyszałam za sobą. Spojrzałam w lustro i ujrzałam opierającą się o futrynę blondynkę. Zaśmiałam się, kątem oka zerkając na moją mamę. Wysoką blondynkę o niebieskich oczach i szczupłej sylwetce. Wiecznie ubrana w białą koszulę i czarną, ołówkową spódnicę. Nie wyglądała na zachwyconą z powodu wizyty Lucy. Tata by się z pewnością ucieszył. Bardzo lubił Lu i zawsze ją zagadywał, przez co dyskutowali godzinami na wszelkiego rodzaju tematy. Tak cholernie za nim tęsknie. Od jego śmierci zostałam tylko z mamą, która jest nadwrażliwa na punkcie moich treningów. Nie mam nawet chwili wytchnienia. To naprawdę frustrujące.
- Idź się przebierz, skończymy jutro-westchnęła niechętnie Anastasia- Witaj Lucia.
- Dzień dobry, pani Hepburn-mruknęła Fray-Jas, zbieraj się.
- O nie, nie, nie, ty nigdzie dzisiaj nie wychodzisz-zaprotestowała moja mama.
- Ale mamo...-przerwała mi.
- Nie ma żadnego "ale".
- Mam 18 lat, mogę decydować o sobie!
- Jasmine Roselle Annabeth Hepburn, nie tym tonem!-uniosła się-Lucia, powinnaś już iść.
- Dopiero co przyszłam-prychnęła blondynka, a ja się zaśmiałam. Lucy tak łatwo nie odpuści i stąd nie pójdzie. Moja mama teatralnie przewróciła oczami i wyszła z sali, a moja przyjaciółka obrzuciła ją pustym spojrzeniem, gdy mijała ją w drzwiach.
- Ona mnie nie znosi-zachichotała, siadając na podłodze.
- Wiem. Twierdzi, że nie masz za grosz manier i jesteś niższego pokroju-rozpuściłam włosy i przeczesałam je dłonią.
- Nie masz jej dość? Zabrania ci wszystkiego.
- Czasami mam ochotę powiedzieć jej, że to co robi jest naprawdę denerwujące, ale nie wiem jakby na to zareagowała-westchnęłam.
- Przesadzasz. Jesteś pełnoletnia. Powinnaś się zakochiwać, łamać serca, chodzić na imprezy. Zamiast tego, cały czas siedzisz w tej sali. Nie długo tutaj korzenie zapuścisz-kręciła się po całym pomieszczeniu, nucąc jakąś piosenkę.
- Sama trenujesz balet.
- Ale moja mama nie ma na punkcie tego takiej obsesji jak twoja-wytknęła mi język-chodź, dzisiaj cię gdzieś porywam. Musisz się rozerwać, bo skończysz jako zgrzybiała babcia.
- Jesteś czasami wkurzająca, ale kocham cię jak siostrę-pokręciłam głową z uśmiechem i zaczęłam biec w stronę drzwi- Kto ostatni, stawia kawę!-pomknęłam przez kuchnię, gdzie siedziała moja mama.
- Co ty taka rozanielona?-zapytała nie podnosząc wzroku znad gazety.
- Później ci wyjaśnię!-odkrzyknęłam, wbiegając po schodach. Roześmiana wpadłam do pokoju i rzuciłam się na wielkie łózko okryte białą pierzyną. Zaraz za mną wbiegła blondynka. Zatrzymała się i oparła o futrynę, głęboko oddychając.
- Twoja mama patrzyła na mnie jak na wariatkę.
- Na mnie też, nie jesteś  w tym jedyne-parsknęłam, podchodząc do szafy. Była pełna sukienek, większość przeznaczona do baletu, aczkolwiek dało się znaleźć normalne sukienki. Ściągnęłam z wieszaka białą sukienkę bez ramiączek z przedłużanym tyłem. Do tego dobrałam jakieś złote dodatki i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Lucy pożyczyła ode mnie jakąś kreację i również się wystroiła.
- Jak zauważy, że mnie nie ma, to chyba dostanie nerwicy-wykrzywiłam usta w grymasie, widząc Lu wychodzącą przez okno.
- Daj spokój bez ryzyka nie ma zabawy-zaśmiała się i zaraz zniknęła. Powtórzyłam jej ruchy i chwilę potem zmierzałyśmy w stronę klubu. W co ja się wkopałam?
 
***
No Jas, Jas co ty robisz?
Lucy taka niedobra, no i tak ją polubicie, ja to wiem :)
Rozdział z dedikejszyn dla Kasi i Roxy, moich dwóch kochanych nienormalnych ludzików.
Do zobaczenia za tydzień w niedziele :)
 
Lost In Stereo

Prolog

Mam marzenia, plany na przyszłość
Nie realizuje ich
Nie mogę
Realizuje plany mojej matki
Muszę
Chcę mieć życie jak normalna nastolatka
Chcąc, nie chcąc, to nie wykonalne
Oni by wpadli w szał
Chcę zmienić moje życie
Przerwać tą monotonię i zacząć normalnie funkcjonować
Wierzę, że to możliwe...
 
***
Mamy prolog, on jest taki sobie
Tutaj rozdziały będą pojawiać się co niedzielę :)
Mam nadzieję, że ten blog wam się spodoba
 
Lost In Stereo